poniedziałek, 9 czerwca 2014

Początek i pierwszy wpis


     Witam, zaczynam opisywać swoje podboje a raczej hobbystyczne spędzanie czasu przy kiju.
Blog będzie ten poświęcony w pełni wędkarstwu a w większości relacji z moich wypraw.
Zacznę od sobotniego wypadu pod namiot blisko jeziora skulskiego, zalewiska w większości las i dzikie łąki.
Po przyjeździe szybkie złożenie namiotu rozrobieniu zanęty i wyrzut aby zaczęła już pracować w momencie dalszej pracy przy aklimatyzacji.
To co ze sobą zabrałem to spinning Jaxon Black Arrow 240cm i 10-40g wyrzutu - mocniejszy spinning raczej na łódkę do walki ze szczupakami, nowy dopiero w drodze na okonki, feeder 210cm firma nieznana stara wędka lecz nadal sprawna i wędzisko na spławik także starsza wędka około 3,20cm.
Co do osprzętu na spinningu plecionka Mikado w kolorze żółtym 0,12mm kołowrotek Kongera na pozostałych jakieś tańsze z żyłkami 0.18mm.
Bardziej pasjonuję się spinningiem i w miarę możliwości inwestuję w tą technikę :), po rozłożeniu sprzętu, zaaklimatyzowaniu się w nowym miejscu i zebraniu drewna, zacząłem wertować wodę pod kątem ruchu na łowisku, skupisku kapelonów i wszelakiego ziela podwodnego.
Wnioski, ogrom zielska różnego typu, łowisku podzielone na dwie strefy głębsze i płytkie do 50cm widoczność do około 70cm.
Założyłem kukurydzę na haczyk nr 8 z przyponem na żyłce 0.14mm i długość 50cm, wyrzut i cisza, rozkładam spinning naglę spławik utworzył falę podbiegam do wędki czekam i czekam wypatrzyłem jedynie ławicę narybku który uderzał co jakiś czas w spławik, po minucie spławik znikł a szczytówka zaczęła się uginać, już w głowie miałem Lina kóry w takich warunkach czuję się dobrze, zacięcie - ryba walczy, w słońcu zaświeciła mi złota rybka i niezbyt duża, tak to była wzdręga:

Padło kilka ich i parę płoci, żadnych rewelacji, odłożyłem wędziska, rozpaliłem ognisko, czas na relax,
zjadłem, wypiłem, zrobiło się ciemno, miałem przygotowane świetliki lecz, ogromne słońce i jak to bywa na wypoczynku wypiłem parę piw, godzina 24.00 hop do namiotu.
Godzina 3.40 nad radem obudziły mnie ptaszki, chwila przeciągnięcia i już byłem nad wodą, do godziny 4:40 drobne bomblowania, leszcz czy lin buszuje w mule? Czekając że zaraz to sprawdzę, niestety brania były słabe i powtórka z rozrywki wzdręgi i płocie. Godzina około 9.00 Brania ustały a narybek wariuje, wyskakuje i tworzy pajęczyny z wody, czas na spinning pomyślałem, spławik zostawiłem w wodzie patrząc na niego co jakiś czas, otworzyłem pudełko z przynętami i myśląc co tu może grasować, woda "gotowała" się także to na pewno chmara okoni, mała obrotóweczka 1, zarzuciłem kręce, krece chlap siedzi! Mały ale za to piękny okonek, zadowolony że coś jest leci do wody drugi raz jest okonek drugi i to ładniejszy, pomyślałem raj dla mnie - spinningista tutaj pożyję, zmieniam przynęte na blaszkę złoto-czerwona, niestety nic nie wpadło. Czas do domu, słonce ponad 30 stopni i parę godzin snu zmogło mnie doszczętnie, jeszcze posprzątanie po sobie, każdy nawet najmniejszy papierek, rybki uwolnione. Miałem zamiar rybki wrzucać do kasiorka i na koniec pokazać połów niestety brania były tak rzadkie, że nie było sensu trzymać nawet 1 ryby w siatce, żadna ryby nie zginęła, co prawda nie holowałem ogromnej ryby, ale z uśmiechem na twarzy wróciłem do domu, wspominając rybki które złowiłem w ten weekend, niestety przygotowanie do pracy i tak zakończył się mój weekend z rybami :) Następny już niedługo! A tutaj zdjęcie mojego amatorskiego miejsca połowu i jedno zdjęcie które wykonałem z przyjaciółką która siedziała parę godzin ze mną :) Pozdrawiam! Niedzielny Wędkarz.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz